Triglav - najwyższy szczyt Alp Julijskich

Wczorajsza Škrlatica dała nam tak popalić, że na króla Alp Julijskich zamierzamy poświęcić dwa dni. Planujemy zrobić pętlę po górach i wrócić przez przełęcz Luknjapass, co może zająć nam sporo czasu. Dodatkowym argumenetem za wydłużeniem wycieczki jest chęć spędzenia nocy na wysokości 2515 m n.p.m. w Triglavskim domu na Kredarici oraz perspektywa efektownego zachodu i wschodu słońca.

Po śniadaniu ruszamy w stronę Tominškovej. Początek to krótki odcinek przez piargi, którym szybko dochodzimy do skał. Tu zaczyna się wspinaczka bardziej i mniej ubezpieczonymi odcinkami. Dosyć szybko zdobywamy wysokość i widoki w około robią się rozleglejsze.

Niebo jest praktycznie bezchmurne a słońce grzeje niemiłosiernie. Gdy tylko trafiamy na kawałek cienia odpoczywamy od gorąca. W połowie szlaku znajdujemy nyżę, w której czujemy się prawie jak w klimatyzowanym pomieszczeniu. Wykorzystujemy to miejsce i robimy tutaj dłuższą przerwę.

Widok na pasmo Škrlaticy

Jeden z ubezpieczonych odcinków szlaku

Z lewej mocno wcięta przełęcz Luknjapass, następnie Bovški gamsovec i  Stenar

W dole dno Doliny Vrata

Schłodzeni i posilenia ruszamy dalej. Wyjście z powrotem na słońce powoduje szok termiczny ale mimo tego czujemy ulgę.

Nasz ferrata poprowadzona jest przez coraz to ciekawsze formacje skalne. Według przewodnika droga oceniona jest jako dość trudna. Szczerze mówiąc spodziewałam się większych trudności technicznych. Oczywiście były miejsca gdzie szliśmy z lonżami ale większość ferraty pokonaliśmy bez asekuracji.

W końcu wychodzimy na rozległy piarżysto-skalisty teren. To już koniec wspianania.

Dochodzimy do miejsca gdzie spotykają się Tominškova pot i pot čez Prag. Mniej więcej od tego miejsca droga staje się nużąca i bardzo się dłuży. Idziemy, idziemy i końca nie widać. Schroniska nie widać. A nam się marzy chłodny prysznic, dobry posiłek i wygodne łóżko.

Kluczymy między skałami cały czas pilnując oznakowania. Tutejsze znaki nie mają jednego kształtu jak u nas, raz jest to kropka, innym razem kreska, która za każdym razem może być trochę inna. Chwila nieuwagi i łatwo zgubić szlak. 

Panorama po drodze do schroniska, z prawej Begunjski vrh 2461 m n.p.m.

Najwyższa to Skrlatica, po jej lewej Dolkova spica

W końcu zza skał wyłania się dach schroniska. Nareszczie! Jak dobrze, że dotarliśmy tutaj przed zachodem słońca.

Schron jest ogromny i robi wrażenie, szczególnie na myśl o jego budowie w takim miejscu. Idziemy się zameldować i okazuje się, że z Alpenką mamy 50% zniżki, tak samo jak w Aljažev dom. Dostajemy miejsce w zbiorowym pokoju z piętrowymi łóżkami, które upchane są chyba na maksa. Ułożone są obok siebie i wchodzi się na nie od krótszego boku. Dodatkowo dostajemy specjalne obleczki, do których mamy wejść by nie spać bezpośrednio pod pościelą. Nie mam pojęcia czy funkcjonuje tutaj coś takiego jak gleba ale wątpię w to patrząc na ilość wolnego miejsca w pomieszczeniach.

Następnie idziemy zjeść coś ciepłego. Wybór nie jest zbyt imponujący ale nie marudzimy. Wybieramy makaron z sosem i dokupujemy wodę na jutro (4 Euro za 0,5l !).

Teraz pora na toaletę. Znajdujemy łazienkę a tu zonk! Są umywalki ale nie ma wody. I nie będzie. Taka pora roku, wody brak.

Czuje się okropnie ale muszę to zdzierżyć. Dobrze, że zabraliśmy chociaż chusteczki nawilżające.

Triglavski dom na Kredarici

 

Poniedziałek

Na szlak ruszamy przed piątą rano kiedy jest jeszcze ciemno. Nie jesteśmy pierwsi. Na szczycie widać już światełko i słychać głosy ludzi, którzy wędrują powyżej nas.

Wspinanie w ciemnościach jest bardzo emocjonujące. Idziemy dobrym tempem ale ostrożnie i szybko docieramy do grani Małego Triglava. Widok na Alpy Kamnicko-Sawińskie zapiera dech. Tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć :)

Na horyzoncie same góry

Škrlatica i jej otoczenie

Škrlatica coraz bardziej oświetlona

Alpy Kamnicko-Sawińskie w kolorach wschodzącego słońca

W dali z lewej szpiczsta piramida Grossglocknera - wodok z grani Małego Triglava

Grań z Małego Triglava pod ściany Triglava jest dosyć wąska ale ubezpieczona metalową liną na słupkach. Przejście nie przysparza nam większych problemów i jest całkiem przyjemne. Gdyby wiało za pewne odczucia byłyby zupełnie inne. Pokonujemy ten fragment bardzo sprawnie i zaczynamy wspinać się na górę.

Widoki w dal cały czas się zmieniają. Niezmiennie najbardziej naszą uwagę przykuwają Alpy Kamnicko-Sawińskie, których wieloplany prezentują się przepięknie.

Grań Małego Triglava w stronę Triglava

Alpy Kamnicko-Sawińskie na beżowo

Alpy Kamnicko-Sawińskie na niebiesko kiedy słońce jest już znacznie wyżej

Bliższe otoczenie również wygląda pięknie. Bardzo ładnie wyglądają z tej perspektywy okoliczne schroniska.

Dom Valentina Staniča pod Triglavom 2332 m n.p.m.

Triglavski dom na Kredarici 2515 m n.p.m. - tam spaliśmy

Najbardziej męcząca jest końcówka ale gdy dostrzegamy charakterystyczny schron szczytowy to znak, że jesteśmy na miejscu. Wejście zajmuje nam około dwóch godzin, z czego trochę czasu pochłonęło oglądanie wschodu słońca i robienie zdjęć.

Pobijamy dziś nasz rekord wysokości i zdobywamy szczyt należący do Korony Europy. Raczej nie uda nam się skompletować jej całej ale może chociaż kilka szczytów wpadnie póki będziemy mogli chodzić po górach wyższych niż Tatry.

Widok z Triglava w stronę szczytu Rjavina i Alp Kamnicko-Sawińskich

Wodok na grupę Škrlaticy

W dali Aly Kamnicko-Sawińskie

Pomino wczesnej pory na górze jest już sporo ludzi, a jeszcze więcej cały czas napływa ze wszystkich dróg prowadzących na szczyt. Robi się gwarniej i coraz bardziej tłoczno.

Najchętniej zostalibyśmy tu dłużej ale kiedyś trzeba wracać. Robimy ostatnie kilka zdjęć i ruszamy w dół.

Widok z Triglava na południowy-zachód

Schron na szczycie Triglava

Wybieramy drogę powrotną przez Przełęcz Luknja. Opuszczamy kopułę szczytową Triglava i szybko dochodzimy do Triglavskiej Skrbiny a dalej do rozległego płaskowyżu Zaplanja. Jest tutaj jak na innej planecie, surowo i skaliście. Droga przez to wypłaszczenie nie ma końca. Prażące słońce dobija nas bardziej niż sam wysiłek fizyczny, pot dosłownie kapie nam z twarzy. 

Trawesujemy szczyt Sfinga 2384 m n.p.m. i w końcu dochodzimy do ferraty pot čez Plemenice. Nareszcie jest coś ciekawszego niż nużące kluczenie między skałami. 

Ferrata w znacznej części to prawie pionowe kominy, które wyciskają z nas siódme poty ale za to mamy tu trochę cienia. Miejsca bardziej trekkingowe dają chwilę wytchnienia dla mięśni ale są za to w pełnym słońcu. To dla nas kolejny test wytrzymałości.

Mimo trudności, które oferuje zejście z Triglava na Luknjapass warto się poświęcić i tędy przejść. Widokowo ten kawałek szlaku wymiata. Dolina Vrata prezentuje się stąd imponująco i widać jaka jest ogromna.

Wierzchołek Triglava z widocznym schronem

Schodzimy, w dole płaskowyż Zaplanja

Dolina Vrata

Triglav - jego północna ściana i kopuła szczytowa

Dolina Vrata w pełnej okazałości

Dolina Zadnjica na południe od Luknjapass

Ferrata, którą właśnie skończyliśmy nie była taka łatwa jak mogłoby się wydawać patrząc na mapę. Przewyższenie robi swoje. Drugą kwestią jest to, że w pionowych kominach lepiej idzie się do góry niż schodzi. Nie mówiąc o tym, że znowu zabrakło nam picia i musimy wytrzymać do schroniska... Byle się nie odwodnić w tym upale.

Idziemy wąską, kruchą i niekończąca się ścieżką trawersującą zbocze aż w końcu wyłania się przełęcz. Ostatkiem sił pokonujemy kawał skały ze stalowymi ubezieczeniami i jesteśmy na miejscu. Jest tutaj całkiem sporo osób. Wylegują się i opalają. 

Chciałoby się pobyć tu choć chwilę i odpocząć ale pragnienie by napić się wody jest silniejsze niż ból mięśni czy brak sił. Od razu ruszamy w dalszą drogę. Do Schroniska zostało około 1,5 do 2 godzin marszu. Masakra...

Zejście z Liknjapass to same piargi i stromizna. Początek szlaku wiedzie pod samą ścianą i w cieniu! Jak dobrze! Dalej cień się kończy ale robi się łagodniej. Pojawiają się rośliny a nasza desperacja i narastające pragnienie sprawia, że szukamy wilgoci na roślinach być chociaż trochę zwilżyć usta. Niestety bezskutecznie. Idąc jak maszyny nagle słyszymy szum.

- Grzesiek słyszysz? Woda?

- Nie, to chyba wiatr.

- Woda!?

- Nie nakręcaj się bo będzie Ci się chciało bardziej pić!

- Krowa!!!

- Zwariowałaś?  O krowa!!!

- Jak jest krówka to musi byś woda - krzyczymy razem i mimo resztek sił biegniemy w stronę krowy, która spokojnie poi się czystą górską wodą.

Znajdujemy ustronne miejsce i biorąc przykład z nieopodal kąpiących się Niemców rozbieramy się niemal ze wszystkiego i w euforii wskakujemy do lodowatego strumienia. To, po szczytowaniu na Triglavie, jest najpiękniejszym momentem tego dnia. Jesteśmy uratowani! ;)

Po tej orzeźwiającej kąpieli i napełnieniu bukłaków wracamy do schroniska. Zasłużyliśmy na pyszny obiad i zimne piwko. Nie jedno :)

Pomnik w kształcie haka wspinaczkowego z karabinkiem

 

Trasa:

Aljažev dom 1015 m alpejski Tominškova pot alpejski Triglavski dom na Kredarici 2515 m alpejski Mali Triglav 2725 m alpejski Triglav 2864 m alpejski Triglavka Skrbina 2669 m alpejski Zaplanja alpejski Pot cez Plemenice alpejski Luknjapass 1758 m alpejski Aljažev dom