Wszystkie znaki na ziemi i na niebie wskazywały, że w Tatrach można liczyć na bezchmurną i piękną pogodę. Grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji i bez chwili zawahania wyruszyliśmy w góry.
Na Podhale pojechaliśmy w niedzielę popołudniu, planowaliśmy dojść na nocleg do schroniska w Dolinie Chochołowskiej i stamtąd wyruszyć z samego rana na szczyt.
Jadąc jeszcze raz sprawdziliśmy pogodę na poniedziałek. Bez zmian! Miało być cudownie a TOPR nadal ogłaszał lawinową jedynkę.
Dojeżdżając do Chochołowa spontanicznie zmieniliśmy plany. Tak dobre zimowe warunki musimy wykorzystać lepiej, to był najlepszy moment by zdobyć zimą Rysy.
Pojechaliśmy na parking do Palenicy Białczańskiej, zostawiliśmy samochód i poszliśmy nad Morskie Oko. Po około dwóch godzinach doszliśmy w ciemnościach do schroniska, fuks, że nikt nie skręcił nogi po drodze, było bardzo ślisko a raki odpoczywały w plecakach.
Udało nam się dostać pokój dwuosobowy. Mieliśmy trochę czasu by przygotować się na następny dzień i szybko poszliśmy spać. Niestety impreza w pokoju obok i rumor na górze nie ułatwiały sprawy. Do tego w głowie kotłowało się tysiąc myśli, pojawił się strach i obawa czy damy radę w zimowych warunkach wdrapać się na szczyt i przede wszystkim bezpiecznie wrócić. W pamięci mieliśmy wiadomości o kilku tragediach lawinowych jakie miały miejsce pod Rysami.
Czując cały czas ogromny respekt przed górami i wspierając się wzajemnie, około godziny 6:00 ruszyliśmy w kierunku Czarnego Stawu pod Rysami.
Widok na naszą trasę z zamarznietej tafli Morskiego Oka
Pięrwsze promienie słońca oświetlają szczyty Mięguszowieckie
Słońce coraz wyżej
Na Czarnym Stawie pod Rysami
Zamarznięty Czarny Staw
Niewielkiej otuchy dodawał nam fakt, że nie byliśmy na szlaku sami. Zauważyliśmy w dali dwóch turystów podchodzących w okolicy Buli pod Rysami.
Sprzyjające warunki potwierdziły się i szło się bardzo dobrze. Śnieg był nieźle zmrożony, wyglądało na to, że jest naprawdę stabilnie. Cały czas skoncentrowani i ostrożni podążaliśmy śladem, który założyli prawdopodobnie wspomniani turyści. Podchodząc wyżej czuliśmy jak robiło się coraz zimniej co potęgowały powiewy wiatru. Mimo tego byliśmy bardzo zmotywowani do zdobycia szczytu, kondycyjnie czuliśmy się dobrze i nie było mowy o wycofaniu się. Kolejne metry ubywały nam błyskawicznie. Nie sądziliśmy że podchodzenie pójdzie nam tak szybko. Być może strach nieco w tym pomógł i przyśpieszył nasze poczynania :)
Nabieramy wysokości, widać już obydwa stawy
Już na wysokości Buli pod Rysami 2054 m n.p.m.
Coraz stromiej a widoki bardziej rozległe
Przed nami pole śnieżne i widoczna w dali Rysa
Rzut oka w dół
W rysie - przed nami widoczny jeden człowiek
Mięguszowieckie już w pełnym słońcu
Bula pod Rysami już daleko w dole, na przeciwko w słońcu Miedziane
Przeszliśmy eksponowane miejsce po wyjściu z rysy i po niecałych 4 godzinach zameldowaliśmy się na Dachu Polski. Huraaa!!! Radocha była ogromna. Rysy zimą zdobyte! Oglądaliśmy rewelacyjne, zapierające dech w piersiach widoki i oblewaliśmy sukces zimnym piwem z poznanymi na szlaku kolegami. W tym momencie pozdrawiamy Krzyśka z Krakowa i Piotra Ślązaka. To oni poniekąd ułatwili nam drogę na Rysy zakładając ślad.
Widok ze szczytu na południe, w dali Tatry Niżne
Grań Baszt z królującym tam Szatanem 2421 m n.p.m.
Najwyższy to Gerlach 2655 m n.p.m.
A tu Wysoka 2560 m n.p.m.
Grzesiek na słowackim wierzchołku Rysów 2503 m n.p.m.
Widok w kierunku wschodnim, z lewej wystają szczyty Tatr Bielskich, z prawej ogromny masyw Lodowego Szczytu 2627 m n.p.m.
Radość zdobywcy :)
Łagodne kopuły Tatr Zachodnich
Zimnooo... około minus 14 stopni Celcjusza
Rzut na najwyższe szczyty Tatr Wysokich
Poniżej Gerlacha Ganek 2462 m n.p.m. z imponującą Galerią Gankową
Wiatr uformował tu ciekawe kształty ze śniegu
Widok na północ, w dali Babia Góra 1725 m n.p.m.
Imponujący nawis między wirzchołkami Rysów
Po około godzinie spędzonej na szczycie, nadszedł czas by wracać w dolinę. Widok z przełączki budził przerażenie. Dla ułatwienia schodziliśmy tyłem, śnieg był już trochę „wymęczony” i nie trudno było ujechać w dół. Rysą szliśmy powoli ważąc każdy krok, następnie małymi zakosami posuwaliśmy się w stronę Buli pod Rysami a przez resztę drogi uskutecznialiśmy zjazdy na tyłkach, prawie nad sam Czarny Staw.
I znowu w rysie
Momentami schodziliśmy tyłem, bo łatwiej i bezpieczniej
W słońcu Bula pod Wysami
Rzut oka na Niżne Rysy - cel na przyszłość
Od tego miejsca uskutecznialiśmy zjazdy na dupie
Z przystankami by się zbytnio nie rozpędzić :)
Stamtąd schodzimy...
Stojąc na zamarzniętej tafli Czarnego Stawu ostatni raz spojrzeliśmy na drogę, którą pokonaliśmy. Czuliśmy ogromną satysfakcję ale jednocześnie ulgę, że daliśmy radę i jesteśmy na dole w jednym kawałku.
Done! Zobiliśmy to!
Już prawie przy schronisku, słońce powoli chowa się za szczyty
Schronisko nad Morskim Okiem
Usatysfakcjonowani żegnamy góry
Głodni i spragnieni szybko ruszyliśmy do schroniska na obiad, następnie do samochodu i w drogę powrotną do domu.
Ten wspaniały dzień na długo pozostanie nam w pamięci. Dla takich chwil warto żyć. Nie wolno poddawać się i trzeba dążyć do zamierzonego celu aby spełniać swoje marzenia.
Lodowy Szczyt w świetle zachodu
Trasa:
Schronisko przy Morskim Oku Czarny Staw pod Rysami Rysy 2499 m n.p.m. Rysy