Tatry polskie przeszliśmy z plecakiem od schroniska w Chochołowskiej do Morskiego Oka. Zaliczyliśmy wówczas najważniejsze punkty na całej trasie, na Rysach kończąc. Zajęło nam to prawie 6 dni. Podobne przejście ale po stronie słowackiej mieliśmy zaplanowane na kolejny rok. Niestety pogoda w Tatrach się nie udała i wywiało nas wtedy w Karkonosze i Izery.
Nie porzuciliśmy tego pomysłu, wręcz przeciwnie, niecierpliwie czekaliśmy na ciepło w Tatrach by móc wejść na słowacki szlak.
I jesteśmy. Wysiadamy z pociągu w Zakopanem i łapiemy busa na Łysą Polanę. Na miejscu przekraczamy granicę i sprawdzamy połączenie autobusowe do Zdziaru. Mamy fuksa bo po chwili podjeżdża autobus. Zagadujemy kierowcę i okazuje się, że ma kurs w kierunku, na którym nam zależy.
Wysiadamy w Zdziarze Średnica (słow. Ždiar Strednica). Co za widok! Tatry Bielskie są wyjątkowe a my jutro tam będziemy! :)
Póki co zakładamy plecaki i poboczem drogi maszerujemy w poszukiwaniu noclegu możliwie najbliżej miejsca startowego.
Chciało by się! Plątamy się chyba z godzinę ale nic tu nie ma. Zabudowania są ale za daleko. Komu będzie się chciało iść rano taki kawał do początku szlaku?
Nagle doznajemy oświecenia! :D Przecież tam gdzie wysiedliśmy jest obiekt gastronomiczny, może mają też miejsca noclegowe. Wracamy z powrotem na Średnicę.
W barze kupujemy obiad i "polujemy" na panią z obsługi by dopytać o nocleg. Okazuje się, że nie ma tutaj takiej możliwości ale dostajemy namiary na kwaterę w domu prywatnym u Słowaka. Kończymy jeść i ruszamy szukać domu z podanym przez kelnerkę numerem. Niestety musimy iść dosyć daleko. Ale lepsze to niż spanie w plenerze z niedźwiedziami.
Oto jak szybko można zmienić punkt widzenia przy odpowiedniej motywacji. Wcześniej było marudzenie, że za daleko a nagle pasuje ;)
Z lewej w słońcu Grań Jatek, z prawej Płaczliwa Skała
Po środku Płaczliwa Skała i Hawrań
Zbliżenie na wierzchołek Płaczliwej Skały
Drzwi otwiera nam Stefan i z uśmiechem zaprasza do środka. Ładujemy się do pokoju na piętrze z widokiem na Tatry. Ale super!
Podróż i szukanie "szczęścia" po całym Zdziarze trochę nas zmęczyło, bierzemy prysznic i ucinamy sobie krótką drzemkę. Nagle budzi nas pukanie do drzwi. Wchodzi gospodyni z serami, ciastem i nalewką. Zaraz za nią pojawia się Stefan. Jemy, pijemy i gadamy. Nie mamy żadnych problemów z komunikacją mimo, że każdy mówi we własnym języku. Opowiadamy im o naszych planach i umawiamy się na kontakt jak będziemy wracać do Polski.
Nagle Stefan pyta: Mówicie coś po angielsku? A że coś tam mówimy to zaprasza nas na zapoznanie z Węgrami, których również gości i prosi by się z nimi dogadać bo on nie może odkąd się zakwaterowali :D Niestety jest to ciężka sprawa.
Wieczór jest bardzo miły ale jak my rano wstaniemy i pójdziemy w góry? :D
Poniedziałek
Jest cieżko! Jakże mogłoby być inaczej po tak niespodziewanym i udanym wieczorze.
Zwijamy się w końcu, żegnamy z gospodarzami i idziemy w swoją stronę. "Nie chcem ale muszem!" cytując pewnego polityka.
Chłodny poranek przywraca nam chęć do życia. Po krótkim marszu jest już lepiej. Wstępujemy na zielony szlak i szybko dochodzimy do rozwidlenia. Tu zmieniamy ścieżkę i trzymając się czerwonych znaków Magistrali Tatrzańskiej kierujemy się w głąb Doliny do Regli.
Szlak jest piękny i urozmaicony ale dłuży nam się okropnie. Gdy na horyzoncie wyłania się ogromne siodło Szerokiej Przełęczy Bielskiej dostajemy nowych sił.
Jeszcze chwila i stajemy na przełęczy. Widok na Płaczliwą Skałę jest stąd przepiękny. Dodatkowo efekt nowości robi swoje i zachwytom nie ma końca.
Niestety nie jest nam dane oglądanie Tatr Wysokich, których szczyty są schowane pod kłębiącymi się chmurami.
Po posiłku szybko pakujemy plecaki i zostawiamy je w kosówce. Idziemy na Płaczliwą, zwaną przez Słowaków Zdiarską vidlą. Kierujemy się na dobrze widoczną ścieżkę, którą trawersujemy północno-wschodnią ścianę. Dochodzimy do skał i tu nadal łatwym terenem przechodzimy na północne zbocze. Zaczynają się pierwsze zygzaki w górę, którymi wznosimy się do kolejnego długiego trawersu. Dalej już po kamieniach wznosimy się mocno w górę aż osiągamy szczyt.
Chmury szaleją ale są momenty kiedy widzimy co jest w dali i w dolinie. Postanawiamy chwilę przeczekać z nadzieją na większe rozpogodzenie.
Panorama z Płaczliwej w stronę Tatr Wysokich, w dole zielona Dolina Zadnich Koperszadów
Widok na Zdziar
Nad nami chwilami pojawia się słońce jednak chmury nie opuszczają szczytów w dali. Postanawiamy schodzić. Wracamy na północne zbocze i taką samą trasą kierujemy się z powrotem na Szeroką Przełęcz Bielską.
Na Płaczliwej
U nas słońce, w Wysokich chmury
Hawrań widziany podczas zejścia ze szczytu
Ścieżka powrotna do Szerokiej Przełęczy
Plecaki czekają tam gdzie je zostawiliśmy, dobrze, że nigdzie nie "uciekły" ;) Zabieramy je i kontynuując wędrówkę czerwonym szlakiem szybko dochodzimy do Przełęczy pod Kopą. Tu spotykamy niebieski szlak z Tatrzańskiej Jaworzyny biegnący Zadnimi Koperszadami do Doliny Białych Stawów, czyli tam gdzie teraz idziemy.
Skały na zboczach Tatr Bielskich, Hawrań i Płaczliwa już w chmurach
Na szlaku pustki. Dotychczas spotkaliśmy może 3 osoby. Słowacy oficjalnie otwierają szlaki za 2 dni ale nam urlop ułożył się tak a nie inaczej i nie chcieliśmy tracić czasu czekając do 16 czerwca.
Na szlaku w drodze na Przełęcz pod Kopą
Mimo ciemnych chmur straszących nas całą drogę pogoda jeszcze się utrzymuje. Przy Białych Stawach możemy chwilę posiedzieć i rozejrzeć się po okolicy. Jesteśmy tutaj pierwszy raz, wszystko jest ciekawe i inne niż po drugiej stronie granicy.
Bez problemu rozpoznajemy Jagnięcy Szczyt i potężny Kieżmarski, które póki co są w sferze planów lub marzeń.
Powyżej stawu Kozia Turnia i Jagnięcy Szczyt, Kieżmarski po lewej
Ławki przy Białych Stawach
Po pewnym czasie zaczyna grzmieć. A jednak coś te chmury przyniosły. Do schroniska nad Zielonym Stawem Kieżmarskim mamy około pół godziny. Niby nie daleko ale ze spokojnego spaceru robi się ucieczka przed potencjalnym deszczem. Niestety w połowie drogi zaczyna lać jak z cebra i na miejsce dochodzimy cali mokrzy i zmarznięci.
Wielki Biały Staw, w dali na środku Jagnięcy Szczyt
Nie mamy rezerwacji więc ostatecznie dostajemy miejsca na poddaszu. Szału nie ma ale jakoś wytrzymamy 2 noce, które planujemy tu spędzić.
Zostawiamy rzeczy i wracamy na dół do jadalni. Zamawiamy coś ciepłego do jedzenia i firmową herbatę gospodarzy. Nie wiemy co to będzie ale spróbujemy, raz się żyje.
Chatarovy ciaj (harbata) ma wyjątkowy ziołowy smak, po prostu mistrzostwo świata! Jest pyszna i ciepła. Tego ciepła potrzeba mi najbardziej bo do teraz trzęsę się z zimna i marzę by utulić się w śpiworze.
Spać idziemy dosyć wcześnie bo i pobudka będzie o nieludzkiej porze. W planach na jutro kolejny słowacki szczyt.
Trasa:
Zdziar Średnica Szeroka Przełęcz Bielska - Płaczliwa Skała Przełęcz pod Kopą Wielki Biały Staw Schronisko nad Zielonym Stawem Kieżmarskim