Chyba każdy, kto przejeżdżał u podnóża Tatr po słowackiej stronie, zwrócił uwagę na monumentalną posturę Sławkowskiego Szczytu. Jest to idealny cel na jednodniowy wypad, choć są relacje w sieci, które nie szczególnie zachęcają do pójścia tym długim i według niektórych mało ciekawym szlakiem. Mimo wszystko postanawiamy sprawdzić to sami.
Początek szlaku prowadzi lasem. Do punktu widokowego droga mija nam nawet szybko. Tu zatrzymujemy sie na krótki odpoczynek i posiłek. Widoki są wspaniałe, zwłaszcza na wyróżniającą się Pośrednią grań oraz Łomnicę.
Dalej ścieżka wiedzie między kosodrzewiną. Ten odcinek faktycznie dłuży się niemiłosiernie i dopiero po wyjściu na Sławkowski Grzebień jest ciekawiej a widoki stają się bardziej rozlegle.
Fragment szlaku na Sławkowski Szczyt w kosówce
Strzelista Pośrednia Grań i jej Zimnowodzka Grań
Kopuła szczytowa Łomnicy
W dali po środku wierzchołek Sławkowskiego Szczytu, po prawej jeszcze lekko ośnieżony Jaworowy
Początek dnia jest przepiękny, po niebie płynie tylko kilka niegroźnych chmurek.
Z czasem zaczyna się kotłować nad Łomnicą. To jakieś specyficzne miejsce, tam zawsze zaczyna się chmurzyć w piewszej kolejności.
Chmur przybywa błyskawicznie i wgląda na to, że z minuty na minutę bedzie coraz gorzej. Mobilizujemy sie i tak szybko na ile pozwalają nam siły podążamy w stronę wierzchołka Sławkowskiego Szczytu.
Łomnica Dymi
Niektóre szczyty mają to do siebie że na swój sposób oszukują wędrowca. I taki właśnie jest Sławkowski. Przy każdym kolejnym wzniesieniu wydaje się, że to już końcówka ale niestety. Jeszcze jedno podejście i następne, i tak kilka razy.
Po ponad 5 godzinach marszu stajemy na szczycie. Gdybym miała iść wyżej nie zrobiłabym ani jednego kroku więcej. Jednak widoki są warte tego wysiłku. Jak na dłoni mamy całą Dolinę Staroleśną, bezpośrednio otaczające ją szczyty i te bardziej odległe.
Niestety chmury rozgościły się już na dobre, a najwięcej skumulowało się w okolicy Gerlacha i całkiem go zasłoniły.
Skupiamy sie więc na tym co widać a zwłaszcza na szczytach które bardzo chcemy kiedyś zdobyć. Marzymy by znaleźć się na Lodowym i Małym Lodowym Szczycie, na Łomnicy, podoba nam się Jaworowy. O Pośredniej Grani nie wspominając ale dostępna jest pewnie tylko dla taterników z prawdziwego zdarzenia. Przynajmniej takie wrażenie robi jak patrzymy na jej strzelistą formę.
Siedzi się tutaj wyśmienicie ale pogoda robi się coraz gorsza, chmury szaleją i nie wiadomo co z tego wyniknie. Strzelamy po kilka pamiątkowych fotek i zaczynami się pakować.
Trochę odwlekamy decyzję o schodzeniu, bo chmury zachowują się dość dynamicznie i mamy małą nadzieję, że jednak odsłonią to co kryją po lewej stronie. Czekamy kilkanaście minut bacznie obserwując co się dzieje lecz w końcu rezygnujemy. Chmur jeszcze przybywa i zasłaniają niemal wszystko w około. Na zejściu nie widać już prawie nic.
Droga powrotna to dla mnie koszmar. Przesiliłam kolano i nie mogę obciążać lewej nogi. Dreptam powoli i ostrożnie stawiam każdy krok. Nie mam pojęcia ile zajmuje nam zejście ale trwa to wieczność. Kiedy w końcu siadam w samochodzie czuję wielką ulgę ale i ból :( Pewnie na jakiś czas będę musiała wyluzować z tak długimi wyrypami.
Dzień jest jeszcze młody więc wpadamy na pomysł by wydłużyć sobie drogę do domu. Postanawiamy objechać w koło całe Tatry. Nigdy wcześniej nie widziałam ich z dalszej perspektywy od strony słowackiej.
Okazuje się to świetnym pomysłem i sprawia nam dużo radości. Zatrzymujemy się gdzie tylko jest taka możliwość i uwieczniam te widoki w pamęci aparatu fotograficznego. Przynajmniej na jakiś czas zapominam o bolącym kolanie :)
Tatry Wysokie od strony słowackiej
i Tatry Zachodnie
Trasa:
Stary Smokowiec Rozdroże pod Sławkowskim Szczytem Sławkowski Szczyt